
Decyzja o wyjeździe na Warszawskie Targi Książki zapadła spontanicznie i przypadkowo. Jedziemy? Jedziemy! I pojechaliśmy! Przede wszystkim dlatego, że – po pierwsze – nigdy na takiej imprezie nie byłam. Po drugie – pilnie potrzebowałam oderwania od codziennej rutyny i jakiejś małej wycieczki. Po trzecie – co to za bloger książkowy, który nie jedzie na Targi? Więc pojechałam. A Paweł ze mną. Czy było warto?
Dobrze było odwiedzić Warszawę
Ogólnie – jednodniowy wyjazd do Warszawy był strzałem w dziesiątkę. Potrzebne mi było takie oderwanie od codzienności, odstresowanie, lekkie wybicie z rytmu. Miałam już zdecydowany przesyt codzienności i naprawdę przydało mi się zatęsknienie (potrzebowałam jakiś dwóch godzin) za Synem Gryzakiem (pytanie czy tęsknota przydała się jemu, pozostawiam taktycznie bez odpowiedzi). Dobrze było zjeść modne śniadanie, wypić piwo w słońcu i wszamać szakszukę z falafelem. Dobrze było spotkać się wreszcie z siostrą Pawła, pogadać i spędzić razem trochę czasu. Dobrze było zobaczyć się na targowym lunchu z Gosią. Dobrze było wydać kupę pieniędzy i potem narzekać, że dlaczego aż tyle 😀 A same Targi? Cóż…
Tłumy, tłumy, tłumy
W sumie to się tego spodziewałam. Jednak i tak ilość ludzi była dla mnie sporym szokiem. Mimo że na Targi dotarliśmy bardzo wcześnie, to i tak po alejkach z wystawcami przewalały się już dzikie tłumy. A jeśli istnieje na świecie coś, czego nienawidzę na równi z wtrącaniem się do mojego wychowania Syna Gryzaka, to tłumów właśnie. Od razu robi mi się niedobrze – mam mdłości, ból głowy, a instynkt podpowiada mi żeby brać nogi za pas! Szkoda tylko, że zdarza mi się o tej mojej awersji zapomnieć 😀 Do tego straszny ścisk, wszędzie kolejki, przy stoiskach, gdzie książki podpisywali celebryci (Kasia Tusk czy Marta Jabłczyńska) chaos. Dla takiego wielbiciela spokoju, jak ja – masakra. Od razu odechciało mi się wszystkiego – robienia zdjęć, kręcenia filmów, nawet kupowania książek. Dlatego w mojej relacji brak fotografii – byłam zbyt otumaniona.
Nawet chciałam zdobyć kilka autografów, ale te kolejki… Rozumiem, że to musi tak wyglądać, ale ja jestem już zbyt leniwa i wygodna. Zresztą… jedynym pisarzem do którego mogłabym się ustawić w rządku i grzecznie czekać nawet kilka godzin jest George R.R. Martin. I to właściwie tylko po to, żeby mu przypomnieć (bo przecież on to doskonale wie! napisał w końcu swoje książki!), do czego są zdolni zdesperowani ludzie, a także jak kruchy i ulotny jest ludzki byt. Zwłaszcza w konfrontacji z zezłoszczonym i wytęsknionym kolejnej części fanatykiem. A ponieważ George’a R.R. Martina na Targach zabrakło, to i ja niespecjalnie miałam ochotę wystawać w kolejkach.

W takich okolicznościach przyrody powstawał ten wpis. Zdecydowanie preferuję taką atmosferę…
Co było robić? Zrobiłam zakupy 😉 (po szczegóły odsyłam na koniec wpisu, gdzie znajdziecie BOOK HAUL). Jednak nieco się zawiodłam, bo promocje na Targach powalające na kolana nie były. Podobne ceny są w przeciętnej księgarni internetowej i jeśli jechało się na Targi z nadzieją na super przeceny, to niestety – na nadziei trzeba było poprzestać. Sytuację trochę ratowały stragany przed głównym wejściem, gdzie było tanio i pięknie, antykwariaty na najniższym poziomie stadionu i kilka stoisk. Ale w końcu to nie jest kiermasz taniej książki, tylko Targi Książki, więc nie marudzę!
Czy warto jechać na Warszawskie Targi Książki?
Nie da się ukryć, że miałam po tym wyjeździe kaca i to wcale nie dlatego, że po targach byliśmy na piwie! Jednak teraz – na chłodno, myślę, że było warto 🙂 Bawiłam się – mimo wszystko – dobrze, zdobyłam kilka naprawdę ciekawych książek, zwłaszcza owocna była wymiana zorganizowana przez portal Lubimy Czytać. Szczegóły poniżej, przy BOOK HAULU. Targi to było zupełnie nowe doświadczenie, o którym może nie będę opowiadać wnukom, ale już znajomym przy piwie – chętnie.
I na pewno jeszcze kiedyś wezmę udział w tego typu imprezie. Tylko, po pierwsze, rozłożę sobie szaleństwo na 2 dni i spędzę na targowych stoiskach nie więcej niż 2,5 godziny jednego dnia. Dłuższy czas w takim tłumie to istny koszmar. Po drugie zrobię sobie DOKŁADNY plan gdzie chcę iść, z jakim autorem przybić piątkę, a kogo posłuchać. No i po trzecie – zdecydowanie więcej czasu spędzę w części antykwarycznej i na straganach z tanią książką przed wejściem – były tam naprawdę świetne książki w niesamowicie niskich cenach. Taniej się już nie da 😉
BOOK HAUL
Moje łupy targowe:
Przede wszystkim postanowiłam kupić książki nominowane w tym roku do Nike. Była to taktyczna i rozsądna decyzja. Ostatecznie popłynęłam na stoisku Czarnego i kupiłam dwa reportaże: Ziarno i krew Dariusza Rosiaka i Białystok Marcina Kąckiego, odwiedziłam także stoisko Znaku, gdzie zaopatrzyłam się w powieść Żanny Słoniowskiej Dom z witrażem.
Dopadłam też niesamowitą książeczkę dla Syna Gryzaka, która okazała się absolutnym strzałem w dziesiątkę. Poza tym na kiermaszach przed Targami upolowałam ulubioną Alice Munro za 12 zł i album o Pulp Fiction, a w środku stadionu na małym stoisku z tanią książką zdobyłam za 20 zł Idź, postaw wartownika Harper Lee (przecena 50%)!
Pawła łupy targowe:
Pomijając to, że album o Pulp Fiction i prezent dla Gryzaka to tak naprawdę wspólne zakupy, Paweł zaatakował stoisko z książkami Fabryki Słów i wzbogacił swoją kolekcję o kolejny tom Achai i pierwszy tom Pana Lodowego Ogrodu Grzędowicza. Największym zakupem był jednak komiks z Deadpoolem 😀 Jakieś zbiorcze wydanie i ponoć dlatego kosztował aż 120 zł. Nie wnikam 😀
Wymiana książkowa:
Przynieśliśmy ze sobą 9 książek (głównie stara fantastyka Pawła i pratchetty, które mamy podwójnie) i szczerze mówiąc, nie nastawiałam się, że wyniesiemy tyle samo. Ot, tak miałam nadzieję, że może ze 3-4 pozycje się uda trafić! A tu niespodzianka, bo wynieśliśmy dokładnie tyle samo książek, co przynieśliśmy! Oto one 🙂
Zygmunt Kubiak Literatura Greków i Rzymian – piękne wydanie, przyda się Synowi Gryzakowi, jak pójdzie do liceum i będzie brylował na języku polskim.
365 dni z kochanym maleństwem – bardzo sympatyczna książeczka z ciekawymi pomysłami na zabawy z małym dzieckiem. Kilka z nich już wprowadzamy w życie!
Phillip Reeve Starcross – przepięknie wydana książka dla dzieci wzięta na zapas dla Syna Gryzaka.
Terry Goodkind Pierwsze prawo magii – jedna z tych powieści fantasy, na które czaję się od lat!
Robert Foryś Bóg, honor, trucizna – pierwsza część tak reklamowanego Gambitu hetmańskiego! Historyczne i przygodowe, więc może się zaprzyjaźnimy 🙂
Honore de Balzac Lilia w dolinie – czyli nigdy dość klasyki w naszym domu.
John Grisham Wezwanie, Tomasz Kołodziejczak Czerwona Mgła, Brian Keene Noc zombie – książki, które wybrał Paweł i nie mam na ich temat nic do powiedzenia 😉
Pingback: Wielki BOOKHAUL #2 - Skrytka na kulturę()